21 listopada 2011

Księżyce.

Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat tego snu, ani go interpretował. Dla mnie był ciekawy i tyle. W rozwinięciu opis snu z mojego dziennika.




Stoję na jakiejś tamie najdującej się na rzece, lub zalewie (nie ważne). To miejsce jest gdzieś w górach, ale takich hmm... jakby znajdowały się one na jakiejś skalistej pusyni, albo na jakiejś typowo gorącej wyżynie. Były tam góry o takim typowo "piaskowym" zabarwieniu.
Obok, wokół mnie, stało kilka osób (bodajże 3 kobiety), których głos wokół siebie doskonale słyszałem, a jedną z nich dostrzegałem kątem oka. Całkiem ładna, długowłosa brunetka - ale widziałem ją tylko z tyłu. :P Trudno było się na niej skupić, bo właściwie cała akcja snu skupiała się na tym, co działo się nad naszymi głowami.
Był środek dnia i piękna pogoda. Wszyscy patrzyliśmy w niebo, bo zobaczyliśmy na nim dwa księżyce. To dziwne, ale początkowo nikt nie był tym specjalnie zszokowany. Jeden z tych ksieżyców poruszał się wyraźnie szybko - o wiele szybciej od drugiego księżyca - i w pewnym momencie spowodował jego zaćmienie. Kiedy tak się poruszał po niebie, stawał się stopniowo coraz większy i wyraźniejszy. Wtedy też zauważyłem coś dziwnego. Efekt, jakby doszło do kolizji obu obiektów, jakby jeden zawadził o drugi (na filmach widuje się takie efekty, nie mogę znaleźć słów na opisanie tego :P). Jak się okazało potem, chyba rzeczywiście doszło do zderzenia. Ciekawe było to, że sam efekt wywołał podekscytowanie, panika w ogóle nie była odczuwalna. Zarówno u mnie jak i u pozostałych osób.
Niepokój przychodził z czasem, kiedy poruszający obiekt stawał się coraz większy i poruszał się coraz szybciej. Powoli zakrywał coraz większe fragmenty nieba. Dziewczyna stojąca przede mną wpadła w panikę i zaczęła uciekać. Zrozumiałem, że zaraz coś się wydarzy. Sam dalej stałem i obserwowałem z lekkim niepokojem. Obiekt zakrył niebo, usłyszałem trzask, poczułm trzęsienie i siłę, która mnie rozdziera na mikroskopijne kawałeczki. Bez paniki...
Obudziłem się w nocy w chwilowym paraliżu, który zaraz ustał.

Tyle. Wspomnę, że podobał mi się ten sen. ;)