Jestem zaskoczony, że opis tego snu znalazłem w jednym z tematów na obeforum.pl.
Śnił mi się on kilka razy od czasu jego publikacji (9.08.2009r.).
Opis wklejam...
"Byłem w swoim domu, razem z przyjacielem. Pamiętam, że po coś
musieliśmy iść. Wtedy zauważyliśmy coś dziwnego. Na dosyć dużym polu,
dzielącym mój dom od ulicy widzieliśmy ludzi, każdy od każdego było
oddalony mniej więcej o metr. Byli w białych hmm... jakby szatach,
niektórzy w zwyczajnych, białych ubraniach. Wszyscy byli obróceni i
spoglądali na północno-wschodnie niebo. Muszę zaznaczyć, że była to noc
(najprawdopodobniej), ale jednak było w niej coś innego - niebo było
ciemne, ale jakby zaczerwienione, mieniło się miejscami krwawą
czerwienią, nie było na nim widać gwiazd, mimo braku chmur. Wśród
zbiegowiska tych ludzi było bardzo wiele znajomych twarzy, w tym moi
rodzice, rodzeństwo, znajomi... w domu byłem tylko ja i mój przyjaciel.
Widać było, jakby na coś oczekiwali. Więc kiedy to zobaczyliśmy
postanowiliśmy wyjść z domu. Wokół niego było podobnych ludzi jeszcze
sporo więcej. Wszyscy wpatrzeni w ten sam punkt na niebie. Kiedy
wyszliśmy naszym oczom ukazał się jaskrawy, bardzo duży punkt.
Teoretycznie powinien on niesamowicie rozjaśnić tą noc, jednak jedynym
"światłem" i tym co widzieliśmy była ta biel ubrań, oraz odbijająca się
od ludzi czerwień nieba, poza tym było dosyć ciemno (?). Byłem pełen
radości kiedy to zobaczyłem (ten świetlisty punkt na niebie), jednak
ludzi zaczęli panikować, rozbiegać się, jeden drugiego taranował... nie
wiedziałem co się dzieje. Z przyjacielem postanowiliśmy uciec do domu.
Resztę obserwując z okna, zobaczyliśmy jak z nieba spadają coś jakby
meteory. Ziemia zaczęła się trząść, a ludzie stanęli po raz kolejny jak
wryci, zbliżała się fala uderzeniowa wytworzona przez to "coś", co
upadło i w tym momencie sen się urwał..."
Jestem bardzo ciekawy, dlaczego ten motyw często pojawia się w moich snach...
Jeśli ktoś to czyta - co o tym sądzicie?