8 maja 2011

Ogniste niebo

Kolejna noc z rzędu obfita z sny, do tego te zapamiętane. Było ich dużo, do prawdy. Aż... dwa. :D Jestem bardzo zadowolony i zaskoczony mocą afirmacji, bo bez niej chyba te noce byłyby spowite mgłą tajemnicy. 

A więc po kolei. Dokładnie tak jak ostatnio przed snem mocno się rozluźniłem dzięki medytacji. Oczywiście w trakcie jej trwania, przy prawie krystalicznie czystym umyśle, wypowiedziałem w myślach afirmację mającą na celu pobudzenie pamięci marzeń sennych. :) Jak się okazało, już drugi raz z rzędu ten sposób okazał się skuteczny. :) Po może około 20 minutach (?) (czasu nie mierzyłem, więc trudno stwierdzić) poszedłem wreszcie spać (tego o której poszedłem spać też za bardzo określić nie potrafię :D). Jak już pisałem wcześniej, owocem tej nocy okazały się dwa sny.

SEN 1.

Sen pamiętam od momentu, w którym znajdowałem się na przystanku busów w Mszanie Dolnej. Była tego dnia piękna, słoneczna pogoda, ciepło, a nawet powiedziałbym, ze upalnie. Bus już czekał na pasażerów. Ja z moim kolegą, Mariuszem, ruszyliśmy w jego kierunku, a za nami jeszcze około z 5 osób (zwykle mieści się w nim około 20 lub więcej :D). Ruszyliśmy. Podczas gdy rozmawiałem ze swoim kolegą zaczepiła mnie bardzo ładna dziewczyna, brunetka z włosami trochę poniżej ramion, o delikatnej twarzy, na której połyskiwały błękitne oczęta. :) Dziewczyna ta ewidentnie była w ciąży, wskazywał na to jej brzuch. Bez większego skrępowania zwróciła się do mnie sugerując, że się znamy, że byliśmy na jakiejś wycieczce. Co dziwne zacząłem tą dziewczynę kojarzyć i dopasowywać od osób, które rzeczywiście znam w realnym świecie, z to dlatego, ze jej głos przypominał mi głos pewnej znajomej. Kiedy już uzgodniliśmy, że jednak się znamy, rozpoczęliśmy ożywioną rozmowę. :) Niestety o czym rozmawialiśmy - nie pamiętam, cóż. Tutaj na chwilę zatracam się w śnie, po czym pamięć krystalizuje się w momencie, kiedy dziewczyna dojeżdża do celu. Tutaj moją uwagę przykuła rozmowa dziewczyny z kierowcą busa. :) Mianowicie wynikało z niej, że owy kierowca jest ojcem dziecka tej dziewczyny i nie chciał pozwolić jej iść samotnie do domu, więc zostawił nas w busie, każąc na siebie czekać dosyć długi czas. :D Kiedy wrócił przejechaliśmy jeszcze kawałek, po czym kierowca znowu wysiadł z busa i na parkingu koło jakiegoś kościoła (tego miejsca nie kojarzę z reala) w jednym miejscy rozlał cały kanister benzyny. :O Jakoś na ludziach siedzących w busie większego wrażenia to nie zrobiło. :P Mnie jednak zaszokowała inna rzecz, mianowicie mój brat zaparkował samochód w miejscu, gdzie kierowca busa rozlał benzynę, po czym podpalił to miejsce. :O Samochód stanął w płomieniach i w tym momencie sen się urwał. 

SEN 2.
Wraz z kilkoma znajomymi oraz z bratem i siostrą późnym zimowym wieczorem wróciliśmy z jakiejś imprezy. Kiedy wychodziliśmy roześmiani z samochodu uwagę moją przykuł północno-zachodni fragment nieba, na którym dało się zauważyć bardzo wyraźne "spadające gwiazdy", miał po prostu miejsce jakiś deszcz meteorytów. Cóż, takie rzeczy się zdarzają, a że było to całkiem piękne i efektowne, to pozostaliśmy chwilę na polu aby pooglądać jeszcze trochę. Nagle niebo zaczęło robić się coraz jaśniejsze, a z każdej strony spadających gwiazd było coraz więcej. W atmosferze spalały się coraz to większe fragmenty skalne, niektóre wybuchały. Z biegiem czasu spadały one coraz niżej i niżej... wybuchały nad naszymi głowami, a niebo było jakby pokryte ogniem, rozpalone, gorące. Drzewa zaczęły się palić, jedno trafione odłamkiem meteorytu upadło na ziemię, słup wysokiego napięcia runął na dom, a my krzyczeliśmy, chowając się pod balkonem. Ja, w jakimś dziwnym porywie serca, mimo strachu i przerażenia, które we mnie narastało, pobiegłem zobaczyć co z moim psem. Szczerze powiedziawszy zdziwiło mnie potem moje zachowanie w tym śnie. :P Zobaczyłem psa leżącego na ziemi, a właściwie w wodzie po roztopionym śniegu... Krzyczałem przerażony, że pies zdechł. (:D) Pobiegłem oznajmić to innym, jednak tam czekał mnie podobny widok - siostra leżąca na ziemi, inni udzielali jej pomocy... Wróciłem zabrać psa, jednak on podniósł się jak gdyby nigdy nic. :P Tutaj tracę na chwilę rachubę. Akcja przenosi się do salonu, gdzie udzielana jest pomoc mojej siostrze. Nie można było w żaden sposób z oczywistych względów wezwać innej pomocy, a na niebie dalej działo się to sami, co wcześniej, z tym, że niebo stało się wręcz krwistoczerwone. Wybiegłem na balkon by obejrzeć ten podniebny spektakl. Kilka minut później, kiedy wróciłem do salonu, moja siostra leżała martwa. 

Drugi sen trwałby dalej, gdybym nie został wybudzony. Sama pamięć tego, co działo się w nocy niezmiernie mnie ucieszyła, do tego w ciągu dnia się ona pogłębiała. :)

Cóż, będę konsekwentnie stosował metodę afirmacji, jest wręcz doskonała. :)