29 czerwca 2011

Mentalka sposobem na OBE - przypadek mój.

Miała u mnie miejsce niecodzienna sytuacja. Druga próba wyjścia z rzędu zakończyła się powodzeniem! Do tego nie tylko klasyczne OBE, ale nawet mentalka, której mistrzem nigdy nie byłem i nie jestem. Normalnie ciszę się z tego jak dzieciak. ;) 

A było to tak...
Po wyjściu z cowieczornego posiedzenia na spikerii, ok. godziny 0:40 położyłem się do łóżka. W mojej chorej główce ;) zakwitł pomysł, aby może spróbować nawiązać mentalne połączenie z Abi :D. Z tego skądinąd nic nie wyszło, oczami wyobraźni widziałem tylko jak jakaś dziewczyna śpi obrócona na prawy bok, obok niej leżał mężczyzna. Cóż, główka pracuje, więc mogła wytworzyć sobie różne obrazy ^^. Oczywiście o tym, że próbowałem się podpiąć pod Patryka pisać nie będę, bo trochę dziwnie by to wyglądało :D.

Stwierdziłem, że nie ma to zbytniego sensu, bo nic ciekawego nie widzę, ani nie odbieram, więc zaprzestałem prób. Przypomniałem sobie jednak o pewnej technice, którą kiedyś miałem wypróbować, ale jakoś wyleciała mi ona z głowy :). Technika "energetyzującej podróży mentalnej"1, którą znalazłem na forum oobe.pl. Cóż, pomyślałem, że nie zaszkodzi sobie jeszcze takiej "podróży" przed snem wykonać. Rozpocząłem więc wizualizację swojego pokoju, po czy zacząłem się w nim "poruszać". Jako, że (jak już pisałem) w mentalce nie jestem mistrzem, to szło mi to średnio, jednak z czasem coraz bardziej dostrajałem się do tego stanu. Wyszedłem z domu, poszedłem swoją "utartą ścieżką", starając się nie tracić dostrojenia. Udałem się do kapliczki, która znajduje się opodal mojego domu. Co dziwne, obok niej spotkałem obraz pewnej osoby, mojego wujka, który w obecnej chwili mieszka w Krakowie, był to więc obraz mojej wyobraźni (swoją drogą może dobrym pomysłem byłoby zapytanie go, czy nie zbłądził myślami w tym momencie w te rejony?). Stał on przed nią, modląc się. Z jego serca widać było płynącą zielonkawą energię, co też przykuło moją uwagę :). Jednak nie koncentrując się dłużej na tym widoku, poszedłem dalej, w górę, do lasu kilkaset metrów od mojego domu. Tam przez chwilę pozostałem, by pogłębić fazę. Odbierałem więc coraz więcej bodźców z tego światka. Stawał się słyszalny wiatr, widoczny padający deszcz, jednak nie odczuwałem go zmysłem dotyku, bo ten dalej skoncentrowany był na moim ciele fizycznym. Powoli zaczynałem czuć, że moje leżące ciało zaczyna odczuwać lekki ból i dyskomfort związany z niewygodną pozycją. Wróciłem więc tą samą drogą do swojego pokoju. Zobaczyłem tam leżącego siebie :). 

Tutaj zaczyna się właściwa część mojego ostatniego doświadczenia. Tak, jak było to opisane przez Sorrow'a na forum, po kolei, przykładając mentalne dłonie do każdej z czakr, stymulowałem je energetycznie. Wyraźnie stawały się wtedy widoczne ich kolory. Począwszy od czakry podstawy, przez wszystkie kolejne, za każdym razem odczuwałem bardzo lekkie, subtelne wibracje, czułem przepływ energii. Wraz z tym powiększało się niesamowite uczucie całkowitego relaksu! Nawet mimo wcześniejszego dyskomfortu spowodowanego pozycją mojego ciała - po prostu przestał on być odczuwalny, a na jego miejsce wkradł się spokój, relaks, uczucie falowania... Po zakończeniu całego procesu, po krótkim energetyzowaniu czakry korony, poczułem mega silne wibracje, po czym zostałem niemal momentalnie wywalony z ciała. Fruwałem nad swoim łóżkiem :D.

Baaardzo polecam tę metodę! Jak na pierwszy raz, zadziałała lepiej niż dobrze. 

Co do samego wyjścia. Tutaj nie ma za bardzo już o czym pisać. Opiekun niestety, mimo wołania, nie pojawił się, a dostrojenie tez nie było tak idealne, bo zaraz odczułem potrzebę "doładowania się". Nie mogłem sobie jednak odmówić chociażby wyjścia na dwór. Tam czekał mnie dosyć ciekawy widok, a mianowicie zobaczyłem wielkie, zielone wzgórze, pośrodku którego płynął strumień, ozdobiony wielkimi, pięknymi skałami, z nich zaś spadał piękny wodospad :). Pozwiedzałem okolicę, natknąłem się na kilka atrap, a nawet w jednym zakątku w krzakach przyłapałem parę w miłosnych uściskach (czyżby jakaś sugestia od niewyżytej podświadomości?) :D. Podleciałem jeszcze do wodospadu, skosztowałem wody, płynącej strumieniem, po czym niestety musiałem już połączyć się ze swoim ciałem. 

Więcej z tej nocy nie zapamiętałem. Obudziłem się o godzinie 6 rano, poleżałem chwilę, po czym znowu zasnąłem. Ostatecznie obudziłem się o 9 rano, a z łóżka wstałem o 10 :).

Nie mogę powiedzieć, owocna noc... :D

1 a tu link do wspomnianej techniki :).