14 czerwca 2011

Koniec pewnego etapu.

ODZYSKANIE 

Słowem wstępu...
Długo zastanawiałem się, czy napisać to, za co teraz się zabieram. Analizowałem to doświadczenie bardzo długo, myślałem, trawiłem... aż w końcu doszedłem do wniosku, że tak, to było to. 

Chciałbym zacząć od tego, że nie wiem, na prawdę nie wiem, czy odzyskania są potrzebne. Nie wiem, czy to, co się stało było zaspokojeniem potrzeby mojego "niespokojnego" sumienia, które miało niejako potrzebę obowiązku zadbania o to, by kuzyn bezpiecznie przeszedł na drugą stronę - tam, gdzie powinien. Być może to, co tam zobaczyłem to cała prawda, prawdziwy on, nieświadomy swego losu? Tak można sobie gdybać, ale niesamowita realność doznań wskazuje na to drugie, choć... doświadczenia "po drugiej stronie" mają wiele twarzy. No nic, co się stało, to się stało - przynajmniej mam czyste sumienie i poczucie wykonania zadania.

Był czerwiec lub lipiec zeszłego roku kiedy sytuacja miała miejsce. W maju zmarł mój kuzyn, bardzo młody chłopak. Rak z przerzutami do kości. Straszna choroba, gasł w oczach... czułem, że muszę mu pomóc. Niewytłumaczalna chęć, połączona z przekonaniem, że mam ku temu możliwości i umiejętności. Pewnego wieczoru położyłem się spać, wyraziłem intencję...

SEN
...Z początku był to "zwykły" sen z przekonaniem, że jestem w rzeczywistym miejscu w rzeczywistym czasie. Znalazłem się w ciemnym, zielonym, jak gdyby szpitalnym korytarzu. Z najbliższych drzwi po prawej stronie korytarza wydobywał się blask słońca wlewający się przez okno do pomieszczenia. Wszedłem do tego pomieszczenia, zachęcony owym światłem. Znalazłem się w szpitalnym pokoju, w którym znajdowało się jedno łóżko, na którym odwrócony w stronę okna, zlany blaskiem słońca siedział mój kuzyn, zmarły kuzyn, który w rzeczywistości nie mógł tam być. Właściwie to świeże wspomnienie jego śmierci pozwoliło mi w tym momencie odzyskać praktycznie pełną świadomość. Wszedłem dalej, za mną wpadła na chwilę jakaś osoba, pielęgniarka, wykonała kilka czynności, które wykonać musiała, po czym wyszła. Nie miało to w każdym razie żadnego znaczenia dla całości. Kuzyn odwrócił się do mnie, na jego bladej, schorowanej twarzy wymalował się promienny uśmiech, dostrzec można było szczęście... Odezwał się - wyraził swoją radość z powodu tego, że rodzina jednak o nim pamięta, po czym żalił się, że od ponad miesiąca jest samotny w szpitalu, jak gdyby wszyscy o nim zapomnieli, Czuł się samotny i opuszczony. Mimo szczęścia, kiedy o tym mówił, dostrzec można było w jego oczach małe, jasne łzy. O nic nie pytał. Nie chciał wiedzieć dlaczego tak się stało. Uściskał mnie i wyżalił się. Wypytywał co u rodziny, co u jego mamy, czy u wszystkich jest wszystko ok... Tak na prawdę wtedy poczułem, doszło do mnie, że to nie jest zwykły świadomy sen, że rozmawiam z realną osobą, że mam sposobność wskazać mu tą "właściwą" drogę, że to jest to, o co prosiłem... Ja wiedziałem, że to on. Po prostu.
Faza nieco się pogłębiła. Teraz czułem się bardziej jakbym był poza swoim ciałem, nie jak w LD, czy zwykłym śnie. Natłok myśli, a w śród nich jedna, którą bezmyślnie wypaliłem... jak się okazało, chyba dobrze zrobiłem, a mianowicie bez ogródek powiedziałem mu "Bracie, Ty nie żyjesz już od jakiegoś miesiąca!". Ugryzłem się w język, bo poczułem się z tym nieco głupio, a on... on był w lekkim szoku, ale ku mojemu zdziwieniu przyjął to nadzwyczaj dobrze. Zadał tylko jedno pytanie: jak to się stało? Po kolei opowiedziałem mu mniej więcej to, co wiedziałem, wyjaśniłem nieścisłości. Po tej całej sytuacji postanowiłem, że go stamtąd zabiorę. Wstaliśmy, ruszyliśmy w stronę drzwi, po czym podeszła do nas jakaś osoba, kobieta, która wiem, że na pewno była moim przewodnikiem. Powiedziała mi tylko z przyjacielskim wyrazem, że swoje zadanie już wykonałem. Wzięła kuzyna pod ramię, razem poszli w stronę wyjściowych drzwi. Kiedy mieli już w nich zniknąć kuzyn odwrócił się i wyszeptał jedno słowo, ale jakże dla mnie wymowne i ważne: dziękuję...
Niesamowite uczucie spełnienia miałem w tej chwili. Faza powoli się spłycała, po czym wybudziłem się rano w swoim łóżku, fantastycznie naładowany pozytywną energią. 

Piękne doświadczenie. W tym momencie, kiedy to napisałem, nie widzę już sensu głębszej analizy i pisania na ten temat. To po prostu się stało. Czym to było? Nie wiem. Ja czuję, że było to odzyskanie, nie ważne, czy jest to możliwe, czy też nie. 

Każdemu życzę takich doświadczeń...