6 marca 2012

Próba, księżyc i wspólna wyprawa.

Zawsze uważałem, że podróże mentalne, to coś, czym nie warto zaprzątać sobie głowy. Nie chciało mi się ich ćwiczyć, a moim celem było tylko czyste, dobre nocne oobe. Cóż. Najwyraźniej będę zmuszony do zmiany zdania na ten temat. Po wzmożonych praktykach w ostatnich dniach, niezwykle pozytywnie zaskoczony.

Pierwszym, co tknęło mnie w kierunku prób, a właściwie osoba, która to zrobiła, to marcinoo. Powiedział mi o eksperymencie, który ma się odbyć na jednym z tematycznych for. Zainteresowałem się więc troszeczkę. Wpadłem tam i zapisałem się w odpowiednim temacie. Potem pierwsza próba, druga i eksperyment. Każdy z tych etapów mocno mnie zaskoczył. Dodam, że bardzo pozytywnie.

Próba.

W piątkowy wieczór z Marcinem wykonaliśmy małą próbkę tego, z czym tak naprawdę to się je. Umówiliśmy się przy Krysztale, by sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. 
Osobiście byłem wręcz pewny, że to, co widziałem, to tylko i wyłącznie dzieło mojej bogatej wyobraźni. Wygodnie się ułożyłem na łóżku (było już późno, od razu poszedłem spać), zrelaksowałem po czym zwizualizowałem sobie miejsce docelowe. Zrobiłem to na podstawie fotografii, jaka została zamieszczona w odpowiednim miejscu na pewnym forum. Obraz był średnio wyraźny. Nie do końca potrafiłem "wczuć" się w scenerię. Wylądowałem ostatecznie obok kryształu, oglądając go z każdej strony, dotykając, badając. Nie zwróciłem szczególnej uwagi na warunki pogodowe jakie panowały, szczerze mówiąc nawet ich nie potrafiłem ocenić. W pewnym momencie rzuciła mi się w oczy postać siedząca na ławeczce nieopodal. Nie zaryzykowałem stwierdzania, że to Marcin, znowu miałem problem z dostrzeżeniem szczegółowości, to moja bolączka. Chwilę się tej postaci przypatrywałem. Tutaj doświadczenie się kończy.
Na drugi dzień, pisząc o tym, co się działo, z pewną rezygnacją obaj stwierdziliśmy, że średnio nam się to powiodło. Do pewnego momentu. Marcin napisał, że wyobraził sobie, że jestem koło kryształu, badając go i oglądając, sam siedząc na ławeczce. Mocno mnie to zaintrygowało, bo ja wykonywałem to, co on napisał, sam widząc postać siedzącą na tamtej ławeczce! 

Pierwsza próba, mimo wszystko, udana.

Księżyc.

Kolejnego wieczoru upatrzyliśmy sobie kolejny cel podróży. Teraz już raczej niezależnie od siebie, ale jednak. Chciałem "polecieć" na Marsa. 
Położyłem się, pewnie gdzieś koło pierwszej w nocy (nawet dobrze nie pamiętam, zresztą nie ważne), tak jak poprzednio, dobrze się zrelaksowałem. Pokierowałem energię do punktu na środku czoła. Tutaj już wizje zaczęły napływać same. Zamiast jednak być na czerwonym globie, byłem na górzystej pustyni złożonej z jasnego pyłu, niebo zaś było czarne. Bardzo surowe miejsce. Tutaj odczucia były wyraźniejsze, obrazy ostre. Nie wiedziałem jednak co mam tam robić, to nie był w końcu mój cel. Obróciłem się i spojrzałem za siebie. Zobaczyłem... Ziemię na niebie! Mała kula ziemska, może wielkości piłki futbolowej, wisząca sobie na niebie. Spowita niebieską aurą i chmurami. Niezwykły widok. Chwilę się nim rozkoszowałem, po czym obraz "siadł". Zasnąłem.

Kryształ i wspólna wyprawa.

Kiedy to piszę, jest dosyć późna pora. Może najlepiej będzie jeśli w tym momencie wstawię moją wypowiedź na forum pod tematem tyczącym się wspólnej wyprawy.

No więc tak... nie jestem usatysfakcjonowany swoimi wizjami. Strasznie słabo widziałem, chyba mi się nie udało. Opiszę co się działo. 



Zacząłem ok godziny 22:40, położyłem się, zrelaksowałem... 

Zacząłem sobie mocno wyobrażać kryształ, lecz było ciężko. Nie potrafiłem wyodrębnić go jak gdyby z mroku przed oczami. Bardzo niewyraźny obraz, potem lekko się wyostrzył. Siedziałem na ławce, obserwując, co dzieje się wokół (dalej był mrok). Na polanie dostrzegłem grupkę osób, ale nie potrafię ich opisać, zupełnie bezkształtnie, jednak wiem, odczuwałem to, że są to jakieś osoby. Podszedłem do jakiejś dziewczyny, czy już dojrzałej kobiety, pamiętam długie włosy, jak gdyby brązowe, albo może rude(?), poniżej ramion. Chwyciłem ją za rękę, stanąłem naprzeciw niej. Bardzo mocno czułem tę osobę. Mocno i ogromnie pozytywnie - emanowała ciepłą energią. Cały czas ta wizja bardzo mi "skakała", wracałem wręcz do punktu wyjścia - siedzenia na ławeczce. Potem ta dziewczyna zawołała mnie gestem dłoni, bym podszedł. Wtedy zbieraliśmy się wokół kryształu, złapani za ręce. To jest jedyna rzecz jaką bardzo mocno odczułem - mocny przepływ energii - zaczęło mną wręcz trząść! 

Po tym wizja mi się urwała, po czym przed oczami pojawił mi się obraz jeziora, stałem na plaży, a kilkadziesiąt metrów dalej był biały, wysoki budynek. Nie wszedłem do niego, widziałem tylko kilka osób, znowu bezkształtnie, chodzących również po plaży. Tutaj wizja się urwała. 

Zasnąłem. 

Warto dodać, że kobietą o długich włosach okazała się Conchita, osoba, która zorganizowała całą wyprawę. Mój opis, jak i większości innych osób, zgodził się ze stanem faktycznym. Co do innych rzeczy - zebranie wokół kryształu i złapanie się za ręce, było również elementem powtarzającym się w większości wpisów innych osób. Conchita zwróciła uwagę także na jezioro, które widziałem w odniesieniu do budynku, który stał kilkadziesiąt metrów od brzegu. 

Może jednak warto...?

Cieszę się, że dałem się zainteresować tematem podróży mentalnych, który wcześniej znałem, ale nie wydawał mi się zbyt atrakcyjny. Teraz jednak miałem na zbyt dużo potwierdzeń, by móc narzekać :). Jednak nie to jest główną wartością. Okazuje się bowiem, że to, co pojawia się w naszej głowie, nie koniecznie musi być dziełem przypadku, wybujałej fantazji. Czasem to coś więcej. A może zawsze to coś więcej? Kto to wie? :)

Idę spać...