18 kwietnia 2012

Nieznajoma.

Zabaw z mentalkami ciąg dalszy. Minął miesiąc od mojego mocnego zainteresowania tym rodzajem doświadczeń, a wraz z nim pojawiło się kilka ciekawych epizodów. 


Nad jeziorem.

Jest koło pierwszej w nocy. Przygotowuję się do doświadczenia, czekając na wizję. Po jakimś czasie i kilku niewyraźnych przebłyskach, pojawia się plaża. Miejsce dokładnie to samo, które widziałem podczas drugiej części eksperymentalnej wyprawy, którą opisałem w poprzednim wpisie. Byłem całkiem nieźle dostrojony, odczuwalne były wszelkie bodźce, poza tymi typowo "dotykowymi" - bardzo lekko, ale jednak czułem ciało, które spoczywa spokojnie na łóżku. 
Przemieszczając się po tej plaży zauważyłem, że zbliżam się do jakiejś grupy ludzi. Przyglądając się dokładniej, dostrzegłem kobietę siedzącą na plaży, obmywaną falami docierającymi do niej z jeziora, a wraz z nią było kilkoro dzieci (bodajże troje). Ubiór tych osób był jednak dla mnie nieco zadziwiający - jeśli ktoś kojarzy, to był do ubiór charakterystyczny dla hmm... końca XIX, początku XX wieku? Kobieta siedziała w sukni z kapeluszem, dzieci zaś pluskały się w falach, dwóch chłopców w spodenkach na szelkach i białych koszulkach. Bardzo schludnie się prezentujący. Była tez dziewczynka w śmiesznej sukieneczce, trzymała się blisko swojej (jak mniemam) matki. Kobieta wydawała się na kogoś czekać, jednocześnie wpatrując się w taflę jeziora. Zdawała się mnie nie dostrzegać. 
Zbliżyłem się do niej, by spróbować nawiązać kontakt, co skończyło się natychmiastowym przerwaniem wizji. "Powróciłem" świadomością do ciała i zasnąłem. 

Kolejnej nocy miała miejsce powtórka tego samego motywu.


Kobieta nad jeziorem - sen. 

Fakt faktem, tutaj nie ma co zbytnio dodawać. Sen ten wiele nie różnił się od wcześniej opisanej mentalki, mogę powiedzieć jedynie, że ilość doznań, jakie byłem wstanie zarejestrować była większa, aniżeli wcześniej (doszły pełne wrażenia dotykowe, poczucie fizyczności, materialności scenerii). 
Jedną rzeczą, jaką dobrze zapamiętałem jest to, że czułem jakąś trudną do określenia słowami więź z tą kobietą. Zupełnie jakbym ją znał, miał z nią wcześniej styczność (i nie chodzi mi tu o poprzednią mentalkę). Coś zupełnie fascynującego. W śnie jednak nie pojawiły się już dzieci, a przynajmniej nie w pobliżu kobiety, bo wrzaski maluchów były dla mnie lekko słyszalne. Znowu zachowywała się ona tak, jak w ostatnio - wpatrywała się w jezioro, siedząc w swojej pięknej sukni i kapeluszu, moknąc od fal. Tak jak poprzednio - chciałem się z nią skontaktować, ale kolejny raz nie było mi to dane - straciłem świadomość i obudziłem się dopiero kolejnego dnia.
Od momentu pojawienia się tego snu zapragnąłem dowiedzieć się co oznaczają te dwa powiązane ze sobą doświadczenia, kim może być ta kobieta. Do momentu pisania tej notki - nie jestem pewien.


Niespodzianka...

Sobotni wieczór, właściwie noc. Próba mentalki, która zbytnio się nie powiodła, w każdym razie wykonywana techniką stymulowania trzeciego oka. Zasnąłem z poczuciem ciepła i pulsowania na czole. 
Obudziłem się następnego dnia, w nocy zaś miałem kilka nieznaczących snów, których na dzień dzisiejszy już nie pamiętam. W każdym razie obudziłem się z tym samym odczuciem, z którym zasnąłem, z tym, że rozlanym również na inne miejsca w ciele, gdzie znajdują się czakry. Najbardziej na czole i w okolicach serca - poczucie pulsowania, ciepła... właściwie mógłbym powiedzieć, że czułem, jakbym cały wibrował. Z reguły takie odczucia towarzyszą mi (a i to nie zawsze) podczas wchodzenia w stan oobe (zresztą... czytaj dalej) ;), w każdym razie było to dla mnie na ten moment coś ciekawego i niezwykłego. 
Pojechałem do kościoła, gdzie podczas mszy akcja nabrała tempa. Podczas jej trwania stała się rzecz, której kompletnie się nie spodziewałem - przeszyła mnie "fala", niezmiernie mocne wibracje od stóp, do czubka głowy po czym... oddzieliłem się od swojego ciała! Podczas normalnej aktywności, znienacka, stojąc pod ścianą w kościele... W taki sposób, że właściwie nie poczułem samego procesu oddzielenia, poza tą przeszywającą energią. Pojawiłem się metr przed swoim ciałem, po czym bardzo szybko wróciłem, ze względu na to, że po prostu zwyczajnie wystraszyłem się całej tej sytuacji. Coś zupełnie nieprawdopodobnego i... nowego. 
Podczas tej sytuacji, kiedy znalazłem się "poza sobą", dostrzegłem tylko jeden szczegół, co dało mi trochę do myślenia (zresztą wydaje mi się, że trafiłem w tym przypadku do fizycznej rzeczywistości). Normalnie dostrzegałem ludzi, słyszałem dźwięki mszy wokół, ale podczas cofki obok małej dziewczynki, która koło mnie stała ze swoimi rodzicami, dostrzegłem postać - młodą kobietę z długimi, czarnymi włosami, ubraną jak gdyby w długie, szarawe płótno, suknię (nie wiem jak to coś nazwać). Kobieta ta wyglądała na zainteresowaną ową dziewczynką. Po szybkim powrocie zobaczyłem, że tamtej kobiety wcale tam rzeczywiście nie ma, a dziewczynka zachowuje się tak, jakby ona cały czas tam była - gestykulowała, mówiła i zaczepiała, zupełnie jakby ktoś niewidzialny bawił się z nią i okazywał jej zainteresowanie. Stąd też wniosek, że mogłem zobaczyć postać, która dostrzegalna była przeze mnie poza, a także przez tą dziewczynkę w rzeczywistości. Być może więc trafiłem do reala. 

Czegoś tak dziwnego, zupełnie niekontrolowanego, do tego podczas pełnej aktywności! jeszcze nigdy nie miałem okazji mieć. Po prostu nie do opisania. 


Na tropie

Tutaj powrót do przerwanego, tamtym długim opisem, motywu. ^^ Chciałem dowiedzieć się kim ta kobieta była, jednak nie o tym myślałem w momencie dokonywania kolejnej próby mentalki. Właściwie nie wiem, czy nie było to autosugestywne doświadczenie, ku temu bym się nawet przychylał, ale... na tamtą chwilę sprawa kobiety z dwóch poprzednich opisów nie zaprzątała mi głowy. 
Do rzeczy:
Po rozmowie z Albisią kilka dni wcześniej, zechciałem dotrzeć do swojego ewentualnego poprzedniego wcielenia. Jedną z koncepcji stało się to, że moje wcześniejsze doświadczenia mogły mieć z tym związek. Więc przystąpiłem do próby późno, ok. północy, albo pierwszej w nocy. Na początku pojawił się niewyraźny obraz. Byłem w porcie, przy czym ja sam nie panowałem nad akcją. Byłem "kimś", kto w tym wszystkim czynnie uczestniczył. Ja miałem tylko świadomość tego, że tam jestem i tego, co widzę. Całość wizji nie była zbyt szczegółowa, ale pamiętam jej przebieg. Wchodziłem z bagarzem na statek z trójką dzieci - dwoma chłopcami i dziewczynką, dokładnie tymi samymi, które widziałem wcześniej. Osoba, której oczami widziałem akcję, była kobietą. Pamiętam, że statek był miejscem mojej pracy, dzieciom natomiast kazałem poszukać ich ojca, czyli chyba męża kobiety, której oczyma postrzegałem... to wszystko wydaje się dziwne i poplątane. Zobaczyłem swoje odbicie w szybie, kiedy wchodziłem do jakiejś kabiny. To była ta sama kobieta, którą widziałem na plaży.
Wizja powróciła i wyostrzyła się później, ale sytuacja była już inna. To był koniec rejsu, kiedy dobiliśmy do portu. W koło było dużo statków, w tym jeden wyglądający zupełnie jak Titanic. Ten, na którym byłem też był bardzo podobny. Przybiegły do mnie dzieci z krzykiem, wołając do mnie "mamusiu!"... Kiedy do mnie przybiegły, obraz zaczął słabnąć, po czym straciłem chyba świadomość, bo nie pamiętam więcej nic. 
Obudziłem się tylko następnego dnia. 
Nie wiem, czy było to moje poprzednie wcielenie. Jeśli tak, to piękna ze mnie była kobieta. :P Całość napływała samoistnie, to było właściwie prawie jak oobe, czy sen, z tym, że tak jak zawsze podczas mentalek - czułem leżące ciało. Niczego nie analizowałem, tylko trwałem i patrzyłem. Jednocześnie... czułem, że ta osoba, to ja. 

Było jeszcze kilka rzeczy, zwłaszcza ostatnio, ale chciałem podsumować to, co działo się jeszcze w marcu. Może się zmobilizuję i za kilka dni kolejna notka powstanie. Chociaż ze mną to jest tak, że jestem strasznie leniwy, więc wolę niczego nie obiecywać. ;) W każdym razie na dziś to by było na tyle, bo więcej pisać mi się nie chce.