2 maja 2012

Czarnoskóry chłopiec

Po dziwnych doświadczeniach z kobietą, która pojawiła się w mojej mentalce, a potem w snach przyszła kolej na inny motyw. Myślę, że wcale nie mniej ciekawy.

Czarnoskóre niemowle

Jestem w śnie, to nie jest LD. Idę ze znajomą w górę jakiejś rzeczki, rozmawiamy. Brzegi tej rzeki zasnute są roślinnością, czasami można było spotkać jakąś większą skałę – przypomina to rzeczkę, nieopodal której sam mieszkam, ale wiem, że to nie była ta sama okolica. W każdym razie idąc i rozmawiając, dostrzegłem przy skale karton. Podeszliśmy do niego, zajrzeliśmy do środka i zobaczyliśmy… dziecko! Mały, czarnoskóry chłopiec – niemowlak, zupełnie wyczerpany, porzucony nad rzeką. Zaszokowany wziąłem go na ręce, bez chwili zastanowienia zabraliśmy go ze sobą.

Akcja snu przeniosła się do mojego domu, gdzie toczyła się ożywiona dyskusja na temat tego, co dalej robić z tym dzieckiem. Wszyscy pragnęli wybić mi z głowy dalsze angażowanie się w pomoc temu chłopcu, jednak ja nie chciałem ulec, trwałem przy swoim – chciałem zaopiekować się nim i wychować go. Może to dziwne co piszę, ale zwarzywszy na to, że to był zwykły sen, który ze świadomością wiele wspólnego nie miał, tak właśnie było. :) Sen sam w sobie był pełen emocji. To, co czułem do tego dziecka było niezwykłe. Byłem autentycznie przejęty jego losem, a powiedzenie, że je kochałem nie byłoby tutaj na wyrost. Ale wracając… Później zadzwonił telefon. Ze szpitala…

Tutaj znowu akcja przenosi się w kolejne miejsce, tym razem do szpitala właśnie. Czekam przed jakąś salę, jakby przed blokiem operacyjnym (tak wnioskuję, choć w życiu w takim miejscy nie byłem). Wyszedł lekarz, podszedł do mnie i powiedział, że nie wiadomo, czy dzieciak będzie żył, że musimy poczekać, bo na razie nic nie wiadomo. Pocieszył mnie również, mówiąc, że wszystko będzie dobrze.

Na tym sen się zakończył. Obudziłem się autentycznie przejęty – emocje ze snu przeniknęły jak gdyby do rzeczywistości w momencie, kiedy sen się skończył. Ciąg dalszy nastąpił kolejnej nocy.

Pogrzeb

Sen, znowu nieświadomy. Jestem w drodze na cmentarz, wraz z kilkoma osobami. Idę z białą różą w dłoni. Wiem, że ma to być pogrzeb dziecka, które odnalazłem. Sam cmentarz był wyglądał dosyć ciekawie – między każdym pomnikiem, grobem, było na oko może z 5 metrów odstępu, zaś  w połowie tego dystansu zasadzone było drzewo – dąb.

Kiedy doszedłem do miejsca, gdzie pochowane miało zostać dziecko, ogarnęło mnie niesamowite przygnębienie – rozpłakałem się jak małe dziecko. Miałem posadzić dąb, tak samo, jak widoczne to było przy innych grobach. Był to przywilej osób najbliższych zmarłemu – jako ten, który odnalazł chłopca, na mnie spoczywał ten obowiązek. Ku jego pamięci, ze łzami w oczach, zasadziłem drzewko. Kwiat, który miałem ze sobą, położyłem na trumnie. Tutaj pamięć się urywa.

Przychodzi dopiero w drodze powrotnej z cmentarza, kiedy idę obok niskiego, ale szerokiego pomnika, wykonanego na kształt grobu rodzinnego. Był on umiejscowiony chyba w centrum cmentarza i był jego najważniejszym miejscem. Na nim zaś znajdował się złoty napis: “Ku pamięci upadłej nacji”. Zupełnie dziwne w kontekście całego snu. :D


Co ciekawe, emocje z obydwu snów bardzo mocno przeniknęły później do rzeczywistości. Kiedy wstałem, czułem autentyczne poruszenie i smutek, poczucie pustki i straty.

Czasami miewam takie odczucia, jak kiedyś przypadek, w którym po obudzeniu byłem pewny, że rzeczywiście umarłem (przypadek co prawda skrajny :D).

Na dziś to by było na tyle.