Mówi się, że w
pewnych sytuacjach człowiek nie jest w stanie przewidzieć swojego potencjalnego
zachowania, nie wie co może mu przyjść do głowy, że w podświadomości tkwią
przeróżne demony. Pewnie to prawda, ale… Czy naprawdę nie można do tego
dotrzeć? Bo mi wydaje się, że można - chociażby poprzez nasze sny, a dokładniej
- przez ich obserwację i analizę, kładącą nacisk na emocje, wywołane przez
senną akcję.
Zeszłej nocy miałem
obudzić się na 4+1, niestety nic z tego nie wyszło z przyczyn nie do końca ode
mnie zależnych. W konsekwencji zasnąłem dopiero ok. 2 w nocy, obudziłem się
około 6 rano, po czym udało mi się znowu zasnąć i wtedy miałem dosyć ciekawy, zaskakujący
sen.
Więzienie
Sen rozpoczął się
sceną, w której rozmawiałem z jakimś mężczyzną w celi. Całkowicie rozbity - nie
potrafię nawet opisać tego, jak się czułem w tym śnie. Rozpacz to mało
powiedziane. Czułem jakąś gorycz, ból, zawód. Przechodziły mi przez głowę myśli
samobójcze (!). Mężczyzna ten oznajmił mi, że za dwa dni wyjdę na wolność.
Kompletnie nie
wiedziałem co się stanie, kiedy wyjdę. Miałem świadomość, że siedzę w tym
więzieniu ok. 3 lat, odseparowany od świata, że wszystko, co było na zewnątrz
przed, pewnie już przeminęło, że mogę nie odnaleźć się po wyjściu. Dosłownie w
tym śnie toczyłem w sobie wewnętrzną wojnę - czy stawić czoła przeciwnością,
wyjść stamtąd i ułożyć sobie życie, czy… no właśnie, co?
Zadziwiająco dużo
było elementów, które tkwiły w mojej sennej pamięci, zupełnie jakbym wcielił
się w jakiś aspekt siebie i przeżywał realną sytuację z życia. Wiedziałem, że
odwróciła się ode mnie rodzina, ale głównie stan psychiczny podburzała
świadomość, że… kogoś kochałem i moja więź z tamtą osobą została brutalnie
przerwana przez niesłuszne oskarżenie i zamknięcie w więzieniu.
Akcja przeniosła się
do momentu, w którym wyszedłem z więzienia. Wróciłem do domu rodzinnego, chcąc
zobaczyć się z tą osobą, jakąś kobietą, w tym śnie prawdopodobnie uosabiała
moją dziewczynę (której w rzeczywistości nie mam), czy nawet żonę? (Całość działa
się jak gdyby w późniejszej mojej przyszłości). Dalej tliły się we mnie
przeróżne, chaotyczne myśli, również samobójcze. Zupełnie nie do określenia
stan psychiczny. Oczywiście zgodnie z moimi przypuszczeniami jej już nie było,
nie chciała mnie znać. Wierzyła, że byłem w tym więzieniu zasłużenie, podczas
gdy tak nie było.
Wróciłem wtedy do
domu, ale poszedłem tam tylko po to, by zabrać swoje rzeczy i wynieść się
stamtąd.
Obudziłem się.
Sen vs. rzeczywistość
Być może trudno jest
odnieść sen do rzeczywistych życiowych sytuacji, tego co nas otacza i dzieje
się wokół nas, ale za to łatwo jest odnieść do naszego wnętrza, do
podświadomości. Takie sny potrafią nakreślić nam to, jak w skrajnych sytuacjach
może wyglądać nasze postępowanie, jakie myśli mogą kreować się w naszej głowie.
Sama realność doznań z opisanego wyżej snu, była wręcz niezwykła. Byłem,
postrzegałem i analizowałem zupełnie jak w rzeczywistości, dlatego bardzo łatwo
opis przeżyć było mi przenieść na grunt realny.
Zastanawia mnie to,
czy w takich snach kryje się rzeczywiście jakaś prawda co do tego, jak pewne
sytuacje mogą na nas oddziaływać w realnym świecie? Sen jest przecież jakimś
wyrazem naszej podświadomości, może ujawniać nasze najskrytsze instynkty,
których sami się nie spodziewamy.
Poprzez sny możemy
doskonale poznać samych siebie. I słowo "doskonale" nie jest tutaj
użyte przeze mnie przypadkowo - tak rzeczywiście jest.