4 maja 2012

Zawieszony w przestrzeni


Dużo mi się zebrało rzeczy do opisania, a z moim lenistwem jest tak, że bardzo trudno jest mi się za to zabrać. W ostatnią niedzielę wieczorem, kolejną noc zaraz po serii snów z czarnym dzieckiem, chcąc odbyć przed snem podróż mentalną, zupełnie niezamierzenie udało mi się osiągnąć stan obe. Niewiele co prawda pamiętam, ale jednak.

Podczas prób mentalkowania, zasnąłem (albo, jak kto woli, straciłem świadomość), by odzyskać świadomość już obok swojego łóżka, z całkiem dobrym dostrojeniem. Momentalnie zmieniła się sceneria (którą zdołałem zapamiętać całkiem nieźle) - teraz stałem na okrągłym, dużym placu zawieszonym w, wydawałoby się, mrocznej przestrzeni. Całość mieniła się ciemnoczerwoną barwą, przeplatającą się z czernią. Powierzchnia, na której stałem była nieco jaśniejsza, krwistoczerwonego koloru. Był to swego rodzaju "blat" (nie wiem jak to określić, brakuje mi słowa), zawieszony pośrodku "niczego", po prostu wisiał on w tej ciemnej przestrzeni. Co ciekawe, nie bałem się. To miejsce wydawało mi się czymś najzupełniej naruralnym.
Dalszą część doświadczenia trudno mi już niestety opisać, bo nie jestem w stanie jej sobie dobrze przypomnieć. Pamiętam jeszcze tylko, że przede mną, w dość dużej odległości, gdzieś na środku tego placu, w snopie błękitnego światła, zmaterializowała się postać w jasnej szacie. Nie wiem, czy z nią potem rozmawiałem, czy nie, ale chyba tak. Ciągle w mojej głowie tli się przeświadczenie, że nastąpił kontakt, że ta postać coś do mnie mówiła. Nie pamiętam. Ta niezdolność zapamiętania owej sceny mogła wiązać się z tym, że cała sytuacja nie trwała długo, a pogorszenie dostrojenia i cofka nastąpiły dosyć szybko i gwałtownie, po czym obudziłem się w środku nocy.

Poszedłem dalej spać, miałem kilka nic nie znaczących snów, a to, co było wcześniej - przebieg wydarzeń i interakcja z ową postacią, zatarła się w mojej pamięci.